środa, 31 grudnia 2014

Pizza łącka - z sosem śliwkowym, suszonymi śliwkami, szynką szwarcwaldzką i serkiem wędzonym

Zawsze, gdy planuję zrobić pizzę, miga mi przed oczyma milion przepisów na ciasto. Wszystkie w zasadzie ocierają się o te same składniki - różni je przeważnie proporcja i sposób wyrabiania, wyrastania czy dodawania składników. Tym razem zależało mi na sprawdzonym, smacznym, dość cienkim cieście. Postanowiłam więc zaufać liderce kuchennych smaków - Magdzie Gessler - i nie zawiodłam się - ciasto jest przyjemne w przygotowaniu i pyszne!! Dzisiejsza pizza jest o tyle wyjątkowa, że umila nam sylwestrowy wieczór :) Sprawdziła się idealnie!



Jeśli chodzi o resztę - tutaj królują nasze ulubione nowosądeckie smaki - śliwki, suszona wędlina, ser wędzony i obowiązkowo sos śliwkowy. Nie da się ukryć, że źródłem inspiracji jest pizza z Laboratorium Pizza (ś.p. :( ) z Nowego Sącza. Swojego czasu można było tam zjeść porewolucyjną genialną zupę cebulową, pizzę łącką i sądecką. Mniam! Miejsce choć pozostało, to nieco się zmieniło. Przynajmniej z nazwy.

Ciasto:

340g mąki
250ml wody
25g drożdży świeżych
1,5 łyżeczki soli
1,5 łyżeczki cukru
2 łyżeczki oliwy z oliwek

Drożdże rozpuszczamy w ciepłej (ale nie gorącej) wodzie i odstawiamy na 15 minut. Do miski odważamy mąkę, dodajemy sól i cukier oraz zaczyn drożdżowy. Wyrabiamy miękkie, gładkie ciasto. Odkładamy do miski na 10-15 minut. Po tym czasie wyrabiamy ciasto ponownie z dodatkiem oliwy. I teraz sposób na ułatwienie sobie życia - ciasto dzielimy na 2, 3 lub 4 części - w zależności od tego ile pizzy chcemy ostatecznie uzyskać. Każdy kawałek kładziemy na osobnym papierze do pieczenia, na którym docelowo będziemy piekli pizzę. Jeśli mamy wystarczającą ilość blach każdą kulkę możemy położyć na papierze na osobnej blasze (lub możemy piec kolejno, ale nie przekładając już ciasta z papieru - ciasto byłoby ciężko z niego oderwać). Tak przygotowane kulki ciasta pozostawiamy na około godzinę do wyrośnięcia - jeśli drożdże będą naprawdę świeże i "pracowite" ciasto podwoi swoją objętość nawet już po pół godzinie. Wówczas każdą kulkę posypujemy delikatnie mąką i rozwałkowujemy usuwając zebrane w cieście powietrze - na koniec możemy ciasto rozprowadzić ręką, aby było maksymalnie cienkie - tak jak to robią pizzermani w pizzerii. Ciasto uzupełniamy o dodatki.

Dodatki:

150g śliwek suszonych (najlepiej kalifornijskich)
50g przecieru pomidorowego
cukier do smaku
odrobina wody
dwie garści startego żółtego sera
10 plasterków sera wędzonego (może być np. oscypek, rolada ustrzycka lub inny wędzony ser żółty)
6-8 plastrów szynki szwarcwardzkiej lub innej wędliny dojrzewającej
rukola

100g śliwek zagotowujemy z odrobinie wody - gotujemy około 5-10 minut. Po tym czasie dodajemy przecier pomidorowy. Gotujemy chwilę i blendujemy. Doprawiamy szczyptą cukru. W ten sposób uzyskujemy nasz sos, którym smarujemy wierzch przygotowanych spodów pod pizzę. Część sosu możemy zaserwować do pizzy. Na wierzch kładziemy starty ser żółty, porwaną szynkę, pokrojone w plasterki pozostałe śliwki i pokrojony w plastry ser wędzony. 

Pieczemy w 200C około 10-15 minut - należy obserwować brzegi pizzy - gdy będą już rumiane, pizza jest gotowa. Na gotową pizze kładziemy świeżą rukolę. Podajemy z resztą sosu śliwkowego, świetnie pasuje też tradycyjny sos czosnkowy z majonezu, jogurtu, ząbka czosnku, soli i koperku. 

Smacznego!



wtorek, 30 grudnia 2014

Elegancka przystawka śledziowa - śledź na poduszce

Pomyślałam, że skoro mamy śledzia pod pierzynką to może być i śledź na poduszce. To prosty i efektowny sposób na coś dobrego - może posłużyć jako przystawka, zakąska, a  może być po prostu jednym z dań na wieczornej kolacji - na przykład Sylwestrowej!



Śledzia można, ale nie trzeba - zamarynować - przepis na marynowane śledzie znajdziecie TUTAJ

Składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego
1 żółtko
2-3 filety śledziowe
1 jabłko
3-4 średnie ogórki konserwowe
1 średnia cebulka
2 łyżki majonezu
2 małe łyżeczki śmietany

Najtrudniejszym etapem jest przygotowanie koszyczków z ciasta francuskiego -  ciasto należy pokroić na kwadraty o boku ok. 7cm (ważne, żeby były dość równe i aby w międzyczasie nie dociskać ciasta - nie wyrośnie równo). W połowie kwadratów wycinamy kwadratowe okienka. Całe kwadraty smarujemy na brzegach żółtkiem i kładziemy na nie te z okienkiem. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy obserwując cały czas około 10 minut w 200C. Gdy zauważymy, że ciasto lekko się zarumieniło i ładnie wyrosło - wyjmujemy - nie dopuścimy w ten sposób do spalenia.

Cebulę, ogórka i jabłko obrane ze skórki kroimy w drobną kostkę i mieszamy z majonezem i śmietaną. Jeśli to konieczne doprawiamy do smaku solą lub cukrem oraz pieprzem. 

Koszyczki wypełniamy sosem warzywnym, a na wierzchu każdego, kładziemy kawałek śledzia.




Śledź marynowany - czyli idealny początek dobrego śledzia

Szczerze mówiąc do tej pory pomijałam ten etap przygotowując każde śledzie - odkąd jednak usłyszałam od Andrzeja Polana, że sekret śledzi tkwi we właściwym ich zamarynowaniu - postanowiłam spróbować. I co się okazało? Zamarynowany śledź zyskuje nie tylko na smaku, ale i na konsystencji - staje się sprężysto-miękki (mechanik to i formę odkształcenia wtrącił ;) ). Marynowanie nie jest koniecznością - jednak w najbliższym czasie przytoczę Wam tu kilka przepisów na wykorzystanie tak zamarynowanych rybek. Pierwszy przepis - w sam raz na sylwestra już dziś! a teraz zabieramy się za marynowanie!

Składniki:

300g wody
180g cukru
listek laurowy
ziele angielskie
jedna mała marchew
jedna średnia cebula
100ml octu

Wodę zagotowujemy z cukrem, listkiem, zielem angielskim. Gdy tylko zawrze zdejmujemy z kuchenki i dodajemy pokrojoną w plastry marchew i cebulę w półtalarkach. Zalewę studzimy (najlepiej posłużyć się parapetem albo balkonem - nieco przyspieszy to procedurę) i dolewamy ocet. Zalewamy śledzie i odstawiamy na kilka godzin, całą noc - optymalnie na całą dobę. Gotowe!



sobota, 27 grudnia 2014

Peppo Fabryka Królika - idealny pomysł na oryginalny prezent dla każdego!

Witajcie po Świętach! Dziś w ramach odpoczynku od jedzenia chciałam przedstawić Wam kogoś szczególnego! Te szczególne postaci to Panie Królikowe z Fabryki Królika Peppo.


Nasze Panie Królikowe już dziś znajdą swoje nowe opiekunki - nasze Chrześciaczki - Helenkę i Zosię.

Króliki są WYJĄTKOWE! Poza tym, że są bardzo starannie wykonane...to posiadają śliczne ubranka i wykończenia - nasze odziane są w spódniczki i robione na drutach sweterki i czapeczki! Na uszach mają wyhaftowane imiona dziewczynek, które staną się ich posiadaczkami. Każdy królik posiada swój numerowany certyfikat oraz dołączoną torbę, w którą można zapakować prezent :) 

Są tak boskie, że nie wiem jak się dziś z nimi rozstanę!! 


Te wspaniałe zabawki możecie kupić bezpośrednio kontaktując się przez Facebook z przemiłą osóbką, która zrealizuje Wasze zamówienie - lub zamówić na Pakamerze. Uwierzcie mi - nie pożałujecie zakupu takiego zwierzaczka dla swojej pociechy :) A czemu nie też dla siebie ?! :)



Jeśli zatem nie macie pomysłu na prezent, nie chcecie kupować kolejnego kucyka Ponny, kolejnego zestawu Lego czy innych Fischer Price'ów - to jest genialne rozwiązanie! Sprawdzi się na każdą okazję!





wtorek, 23 grudnia 2014

Wigilia - bezapelacyjnie mój ulubiony dzień w roku...

Siedzę w zaciszu pokoju...mąż śpi...ja nie mogę zasnąć. Emocje górą :) Ale uwielbiam te emocje. I mimo, że nie śpię dziś od 4 rano wciąż mam pełno energii i chętnie podziałałabym dalej...tylko nie mam z czym! Plan zrealizowany w 99,5%. Na jutro zostało nakrycie stołu, delikatne szlify dwóch potraw i przygotowanie do wydania. Pozostały czas - to czas dla siebie :) Tak! Dobrze przeczytaliście - czas dla siebie. Ważne, żeby znaleźć go choć chwilę, bo co po naszych wysiłkach, jeśli w ten piękny wieczór zasiądziemy smutni, zmęczeni, niezadowoleni z siebie...co jeśli w ostatniej chwili, w ferworze przygotowań stwierdzimy, że nie mamy się w co ubrać, albo nasza ulubiona sukienka/koszula są nie wyprasowane? I założymy cokolwiek. To nie o to chodzi. Fakt - nie szata zdobi człowieka, ale to szczególny dzień, więc zadbajmy też o to, aby nie tylko nasze wnętrze świętowało. Z szacunku dla siebie, Święta i innych.

Prawdziwą magię Świąt czuję od trzech lat, kiedy spędzamy je w naszym wspólnym domu. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że w końcu mam swój udział w tym wszystkim. Cieszy mnie każdy dzień przygotowań, rozpiera mnie satysfakcja z każdego zmęczenia po ciężkich dniach. Rzekłabym, że lubię tę mordęgę :) A w tym roku, choć ciężko, to idzie dość sprawnie. 

Wybaczcie, ze względu na czytelników bloga (uczestników Wigilii) nie wymienię dziś wszystkich przygotowanych potraw - mimo tych tradycyjnych zawsze staram się o jakieś nowości - więc niech będą, choć małą, to jednak niespodzianką.

Tymczasem, Wszystkim życzę Wesołych Świąt, miłości, ciepła i spokoju...i oczywiście wspaniałych doznań kulinarnych!  (oczywiście wszystkiego w umiarze - jedzmy głową a nie oczyma, bo skutki bywają bolesne ;) ).






niedziela, 21 grudnia 2014

Karp w galarecie

Karpia można przygotować nawet na dwa dni przed Wigilią. U mnie karp w galarecie występuje w wersji "hardcore", czyli z łbem i ogonem. Do największych miłośników łba należy moja mama, która w pierwszy dzień Świąt na śniadanie się nim zajada. Przygotowanie karpia w galarecie może wydawać się trudne...ale to nic bardziej skomplikowanego niż nóżki w galarecie czy inne tymbaliki. 

Składniki:

karp - najlepiej 1,5kg 
marchew
pietruszka
kawałek pora
kawałek selera
pół cebuli nadpalonej nad ogniem lub spalonej na stalowej płytce
sól, pieprz
listek laurowy
ziele angielskie
żelatyna

Warzywa obieramy i wkładamy do garnka, zalewamy wodą, dodajemy cebulę, ziele, listek, sól i pieprz. Zagotować. Rybę wypatroszyć (jeśli mamy świeżą) i pokroić w kawałki ( preferuję pół-dzwonka szerokości 3-4cm). Do gotującego się wywaru wkładamy łeb i ogon. Gotujemy około 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy te dwa kawałki ryby i wkładamy pozostałe części na około 15 minut. Wyjmujemy wszystko łącznie z warzywami (posłużą do ozdoby) i studzimy. Gdy części ryby wystygną przy pomocy pęsety usuwamy z każdego kawałka maksymalnie dużo wyczuwanych po delikatnym dotknięciu palcem ości. Rybę układamy na półmisku, ozdabiamy marchewką, pietruszką, cebulą, ewentualnie zielonym groszkiem.Wywar rybny przecedzamy 2-3 razy przez kilka razy złożoną gazę (dla ambitnych polecam metodę z białkiem jaja - ja osobiście pomijam). Ponieważ nie ufam naturalnym galaretom -czyli żelowaniu dzięki chrząstkom z łba, ogona i reszty kości - w pozostałym wywarze zgodnie z przepisem na opakowaniu rozpuszczamy odpowiednią ilość żelatyny. Zalewamy lekko stygnącym wywarem, aby ozdoby nam nie "odpłynęły" :)

sobota, 20 grudnia 2014

Boże Narodzenie coraz bliżej....czyli jak się zorganizować, żeby nie zwariować?

Czas przygotowań do Świąt niebezpiecznie się skurczył. Ale spokojnie. Nic tak nas nie uratuje jak przedwigilijny plan działania. Niektórych może rozśmieszyłoby takie planowanie (u mnie plik *.docx prowadzony od miesiąca, zawierający plan na każdy dzień od przedwigilijnej niedzieli po środę oraz listę zakupów). U mnie sprawdza się to genialnie - sprawdziło się już co najmniej trzy razy podczas Wigilii organizowanej przeze mnie oraz własnego ślubu - zatem polecam. Dzięki temu, że wszystko jest przemyślane i ma swój dzień i godzinę - nie martwię się, że z czymś nie zdążę, wiem kiedy za co się zabrać, zakupy (oprócz karpia) mam zrobione od dwóch dni, a w międzyczasie znajdę i czas dla siebie.



 U mnie plan wygląda następująco:

Sobota: generalne porządki + ciasto na ciasteczka zimowe, zamarynowanie śledzi
Niedziela: dekoracje, śledzie, które muszą się przegryźć - wszelkie w pomidorach, cebulkach itp.
Poniedziałek: ciasta + ewentualnie śledzie, z którymi nie wyrobię się w niedzielę
Wtorek: karp w galarecie, kompot, śledź pod pierzynka (!pierzynka dopiero w środę) + zakąski
Środa Wigilia: nakrycie stołu, karp w migdałach + przygotowanie potraw do wydania

Wyżej wymieniony plan zawiera ponadto czas na zakup karpia we wtorek z rana (jego wypatroszenie itd.), czas dla siebie - chociażby wypadałoby odświeżyć sobie paznokcie...a w Wigilię znaleźć chwilę na kąpiel i przygotowanie się do kolacji. 

Pewnie niektórym brakuje tu kilku potraw zatem już objaśniam: pierogi zostały ulepione tydzień temu z moją mamą (101sztuk + 38 uszek), z pomocą w przypadku zupy grzybowej, makiełków, kapusty z grzybami i makowca przychodzi nieoceniona mama męża (na myśl o grzybowej aż dostaję gęsiej skórki - w sumie zastanawiam się czy na kolejne Wigilie nie gotować barszczu - może byłaby konkurencja i cała grzybowa byłaby dla mnie :) :) :) ).

Nie da się ukryć, że przynajmniej w trzy z powyższych dni pomagał będzie mąż (chwała za najlepszego męża na Świecie, który pomaga sprzątać i nie tylko - czasem coś pokroi, czasem też zamiesza w garnku, aby się nie przypaliło, gdy ja akurat merdam w czymś innym). Z drugiej strony cieszy mnie, że w poniedziałek  i wtorek cały dom należy do mnie - nic tak nie pomaga kobiecie w natłoku obowiązków, jak cisza i spokój ( czyt. nikt nie kręci się pod nogami). A że te dwa dni są strategiczne - zatem spokój wskazany! :) Takiego też spokoju i Wam życzę na nadchodzące dni i godziny! Powodzenia!

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Zupa czosnkowa

Czas przeziębień trwa. Jakaś choroba dopadła i mnie - a co gorsze, trzymała dwa tygodnie. Oprócz zalecanych przez lekarza leków, nie zapominajmy o domowych, babcinych sposobach. O syropie z cebuli, mleku z miodem, masłem i czosnkiem...no właśnie...zatrzymajmy się na czosnku!


Czosnek to naturalny antybiotyk, hamujący rozwój bakterii i choć nie każdy go lubi, a prawie wszystkich odstrasza jego zapach (zwłaszcza ten, który czujemy od współrozmówcy ;) w sezonie zimowym wszelkie urazy do niego odłóżmy na bok. Rozwiązań jest kilka - dla odważnych są ząbki czosnku na kanapkę, dla mniej odważnych sosy czosnkowe, dania z dodatkiem czosnku...a tym, którzy przed czosnkiem uciekają mam zupę! Tak - zupę! Która zapachem i smakiem wcale aż tak czosnku nie przypomina. Dla mnie to odkrycie miesiąca, ba nawet roku! Przy najbliższej okazji podam taką zupę bliskim lub znajomym, którzy zagoszczą u mnie na obiedzie.

Składniki:

2-3 główki czosnku
1 duża cebula
łyżeczka tymianku
litr bulionu
sól, świeżo mielony pieprz
100ml śmietany 30%
masło klarowane
oliwa z oliwek

Połowę ząbków pozostawiany w łupinkach, przekładamy do naczynia żaroodpornego, skrapiamy oliwą, nakrywamy przykrywką od naczynia lub folią aluminiową i pieczemy 40 minut w 160C. Po tym czasie ząbki studzimy, gdy ostygną wyjmujemy z łupinek (ząbki będą miękkie, wręcz jak pasta, odkrójmy twardą część z jednego końca każdego ząbka). Cebulę kroimy w półtalarki i podsmażamy na odrobinie masła klarowanego. Gdy się zeszkli dodajemy drugą połowę ząbków czosnku (obrane), wsypujemy tymianek i smażymy 2-3 minuty. Zalewamy bulionem, dodajemy upieczone ząbki czosnku i gotujemy około 30 minut, aż surowe ząbki czosnku staną się miękkie. Wówczas blendujemy zupę z dodatkiem śmietany. Doprawiamy solą i pieprzem.


Zupę można serwować z bagietką, chrupiącymi grzankami. Świetnie pasował będzie również dodatek startego żółtego sera lub parmezanu. Dla lubiących dodatki mięsne proponuję dobrze wysmażone kawałki wędzonego boczku, szynki lub dobrej kiełbasy. 



czwartek, 11 grudnia 2014

Polska nożem podzielona - czyli Nóż Szefa Kuchni od Lidl'a

Jak co roku część sklepów sieciowych w okresie przedświątecznym organizuje przeróżne akcje promocyjne. Jedni oferują symboliczne markowe bransoletki za określoną kwotę zakupów, drudzy rozdają zdrapki z prezentami, jeszcze inni za zebrane znaczki oferują rabat na naczynia znanej firmy. Również Lidl, który nawet w ciągu roku lubi przyciągać klientów różnymi konkursami, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom konsumentów. Po ubiegłorocznym sukcesie akcji z książką Okrasy i Pascala, w tym roku postawiono na noże "szefa kuchni", oczywiście sygnowanych twarzami słynnych kucharzy (chyba bardzo lubianych przez Polaków - bowiem ich współpraca z Lidlem trwa już kolejny sezon). 


W promocji Lidl'a, za każde wydane 60zł, klient otrzymuje naklejkę, którą wkleja do specjalnej książeczki promocyjnej. Po uzbieraniu 10 takich naklejek, za 1 grosz, dostaje jeden z dwóch noży do wyboru - cały stalowy lub stalowo-czarny. Jak to w Polsce bywa, nóż podzielił Polaków na zwolenników i przeciwników - a co za tym idzie, chyba akcja nie cieszy się wielką popularnością. Zwolennicy dzielnie i bez zbędnego sprzeciwu gromadzą naklejki - często kumulując rodzinne siły, czasem po prosty mając nadzieję, że "a nóż" uzbierają komplet. Przeciwnicy krzyczą: jak to? Nóż? Za 600zł? I to na pewno rodem z Chin! Koszt produkcji 2zł! 


A ja się pytam - czy ktoś kogoś zmusza do udziału w akcji? Czy ten nóż faktycznie kosztuje uczestnika promocji 600zł? Nie. Tyle kosztuje zakup produktów na własne potrzeby - jedzenia, produktów na święta, często sprzętu AGD dostępnego w Lidl'u, czasem ubrań, wyrobów markowych np. Wittchen, Crocs'ów (na te produkty Polacy rzucali się jak na szynkę w czasach PRL-u! wtedy byli chętni!). Nóż kosztuje nas 1 grosz i jest wyłącznie uhonorowaniem wcześniejszych zakupów, podziękowaniem za lojalność, częste zakupy, zaufanie marce. Ponad to nikt do udziału w akcji nie zmusza - zatem malkontentów odsyłam do innych sieci w poszukiwaniu promocji, gdzie rozdają za darmo :) 

Roszczeniowość, pieniactwo i podejście Polaków do życia chyba nigdy nie przestanie podnosić mi ciśnienia. Idą Święta - popracujmy zatem nad sobą i uśmiechnijmy się do drugiego człowieka. Do Pani w kasie, która ciężko pracuje, podczas gdy my ubieramy choinkę z dziećmi, uśmiechnijmy się na myśl, że możemy w ogóle robić zakupy, przebierać w produktach, wybrzydzać - są kraje, w których brakuje wody i łyżki ryżu do jedzenia. Na koniec podziękujmy za to, że przy okazji ktoś chce nam sprawić przyjemność jakąkolwiek akcją promocyjną (o.k. - sprawy marketingu zostawmy z boku).

Przejdźmy do noża w rzeczy samej :) Ponieważ stałam się już jego właścicielką (nie jest to post sponsorowany - nóż otrzymałam za uzbierane naklejki, a Lidl'a jak już tu często wspominałam, spośród sklepów, odwiedzam najczęściej) , pozwolę sobie na krótką opinię. Produkt pozytywnie zaskoczył mnie jakością - wybrałam nóż stalowy (spodobał mi się jego współczesny design). Nóż jest dość ciężki, posiada ergonomiczną rączkę (naprawdę fajnie leży w dłoni), wykonany jest bardzo precyzyjnie - nie posiada żadnych niedociągnięć produkcyjnych. Użyty materiał to wysokowęglowa stopowa stal nierdzewna chromowo-molibdenowo-wanadowa (X50 Cr Mo V15). 


Stopień ostrości? Test kartki papieru zdany - testu z jedwabną apaszką jak w filmie Bodyguard nie przeprowadzałam :) A tak na poważnie - wiadomo, że nóż przed pierwszym użyciem zawsze wydaje się bardzo ostry - ten mam nadzieję, że długo zachowa swoje naprawdę niezłe parametry. 






środa, 10 grudnia 2014

Śledź - lubimy go jeść! Moje sposoby na śledzia.

...ale są też i tacy, którzy śledzia nie tkną. Po części ich rozumem, bo sama jako dziecko nie brałam śledzi do ust. Zmieniło mi się podobnie jak w przypadku szpinaku. Może nawet bardziej, bo o ile bez szpinaku przeżyję - bez śledzi? - nie bardzo! Dziś zatem zbiór moich śledziowych przepisów - może znajdziecie coś dla siebie. A Wigilia tuż tuż!

:)

www.wykop.pl


Śledzia w zasadzie, można by uznać za naszą "narodową" rybę. Kiedyś gościł na stołach razem z ogórkiem kiszonym na każdych imieninach - czymś bowiem zagryzać trzeba było "czystą". Później przechodził przez różne fazy...śledzi w śmietanie, w cebuli, z grzybkami...obecnie śledź pływa w takiej ilości przepisów, że nie sposób policzyć.

A w śledziu siedzi? Przede wszystkim to dość tłuste ryby - ale spokojnie - zawierają dobre dla nas  jedno- i wielonasycone kwasy tłuszczowe, podobnie jak inne ryby morskie. Przy okazji są źródłem dobrze przyswajalnego białka oraz wielu witamin - A, E, D, witamin z grupy B, a także minerałów - żelaza, cynku, fosforu i jodu. W zasadzie jedyne do czego można by się przyczepić to zawartość soli - bowiem przeważnie kupujemy śledzie marynowane w solance - wystarczy jednak, że przed przyrządzeniem takie śledzie dobrze wymoczymy w mleku lub wodzie, usuwając tym samym nadmiar soli. Teraz już tylko możemy cieszyć się z wyregulowanego układu krwionośnego, ze zredukowanego ciśnienia tętniczego, niższego cholesterolu i polepszonej odporności! Samo zdrowie! 

Co zatem z nich przyrządzić? 

Chyba moim ulubionym sposobem na tę rybę jest "pierzynka". Śledzia pod pierzynka robię regularnie od kilku lat i nie wyobrażam już sobie świąt bez tej sałatki. 



U mojej mamy najczęściej gości śledź z cebulką, grzybami i ogórkiem. To proste i smaczne rozwiązanie - najlepiej smakuje po kilku dniach, gdy ładnie się przegryzie.



Dla tych co lubią na słodko - śledź w pomidorach, z rodzynkami - prawie po kaszubsku, ale z lekko korzenną nutą. 



Moje zeszłoroczne odkrycie - czyli śledzie według przepisu Bożeny Dykiel. Pierwszy raz jadłam je u znajomych - nie wyszłam wtedy bez przepisu :)



Dla miłośników curry - śledzie w curry z suszonymi śliwkami i rodzynkami - wspaniały!




Coś idealnego na zimę - czyli zimowy śledź z orzechami i śliwkami - chrupiące orzechy i słodkie śliwki wspaniale komponują się ze słonym śledziem w delikatnym sosie śmietanowym.



A na koniec wersja nieco bardziej ekskluzywna :) czyli tatar ze śledzia. Doskonały jako przystawka, czy dodatek do mini-kanapek na uroczystą kolację.



niedziela, 7 grudnia 2014

Zimowe czekoladowe ciasteczka brownie

Jestem nimi zachwycona. Pod każdym względem. Przygotowuje się je błyskawicznie. Wyglądają genialnie a smakują? Sprawdźcie sami! Są pysznie czekoladowe (jeśli przygotujecie je z gorzkiej czekolady), miękkie w środku jak brownie, krótki czas pieczenia zapewnia im jedynie chrupiącą skórkę pokrytą popękanym cukrem pudrem. Wyglądają bajecznie :) 



Ciasto przygotujcie wieczorem. Ulepienie ciasteczek i upieczenie ich zajmie Wam rano tylko 30 minut! 

Składniki na ok. 40 ciasteczek:

2 tabliczki czekolady gorzkiej
100g masła
pół szklanki cukru
1,5 szklanki mąki
3 jajka
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
dowolny aromat ( u mnie wanilia - ale następnym razem dodam rum, bo czekolada nie daje przebić się wanilii)
cukier puder - około pół szklanki

Czekoladę łamiemy na mniejsze kawałki i razem z masłem rozpuszczamy w miseczce w kąpieli wodnej (nad garnkiem z gotującą wodą). Masę studzimy, aby nie była mocno gorąca. W tym czasie jajka miksujemy z cukrem na gładką masę. Dodajemy wystudzoną czekoladową masę - miksujemy chwilę. Powoli dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia i solą. Miksujemy na bardzo wolnych obrotach. Gładką masę (*dość gęstą) - odstawiamy do lodówki na całą noc (*ewentualnie na minimum 3 godziny). 

Piekarnik ustawiamy na 170C (u mnie z termoobiegiem). Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Łyżeczką wybieramy schłodzoną masę i turlamy kulki wielkości orzechów włoskich. Odkładamy kulki na blachę w pewnych odległościach (ciasteczka rosną i rozpłaszczają się w czasie pieczenia). Gdy wszystkie kulki są już gotowe każdą obtaczamy obficie w cukrze pudrze. Polecam tę kolejność - jeśli będziemy obtaczać kulki już w czasie formowania istnieje ryzyko, że cukier stopi się na zbyt wilgotnym, rozgrzanym w dłoniach cieście - nie uzyskamy ładnego końcowego efektu. 

Ciasteczka pieczemy 10-12 minut! Ani chwili dłużej :) 



sobota, 6 grudnia 2014

Wigilijny kompot z suszu

Wigilia tuż tuż - czas zatem na wigilijny kompot z suszu, bez którego nie ma Wigilii! U Was też znika w oka mgnieniu? Też wszyscy wypijają kompot a zostawiają owoce? ( sposób na owoce z kompotu wigilijnego pokazałam już TUTAJ ).




Składniki stosujemy według własnych upodobań:

suszone śliwki kalifornijskie (ja unikam polskich wędzonych śliwek)
suszone morele
suszone gruszki
suszone jabłka
figi
rodzynki

Owoce wrzucamy do bardzo dużego garnka ( bardzo pęcznieją, dają dużo aromatu, więc jeśli mamy ich około pół kilograma, to najlepiej użyć przynajmniej 5-8L ). Zalewamy wrzątkiem, wrzucamy 4-5 goździków, gwiazdkę anyżu, szczyptę cynamonu, plastry pomarańczy i cytryny. Gotujemy około 15 minut i odstawiamy na noc na balkon. W razie potrzeby doprawiamy cukrem. Podajemy zimny.   

PAMIĘTAJCIE! Tego kompotu nigdy za wiele!! Jest pyszny...choć nieco kaloryczny...ale ciiiichosza...



Pamiętaliście....?

Zostawić mleko i ciasteczka dla krążącego nocą Mikołaja?


Przepis na fantastycznie czekoladowe ciasteczka zimowe już wkrótce!

wtorek, 2 grudnia 2014

Zupa z porów z chrupiącym dodatkiem

Ktoś powiedziałby, że to "prosta" zupa bez polotu - a ja uważam, że można spokojnie podać ją na kolację ze znajomymi czy uroczysty obiad. Wedle uznania zupę możecie podać bez miksowania lub ją zblendować i podać jako krem. Ja wybrałam tę pierwszą opcję. Wbrew pozorom zupa nie ma wcale ostrego, porowego smaku, jak większość sałatek z tym dodatkiem. Smak łagodzi dodatek serka. W wersji "na bogato" możecie posypać ją startym żółtym serem - wtedy zupa stanie się baaardzo sycąca i może posłużyć za jedno podstawowe danie obiadowe.


 Składniki:
(na 4 porcje)

2 duże pory
2 cebule
100g serka topionego (użyłam śmietankowego - nie używajcie serków smakowych tj. paprykowego czy z dodatkiem szynki)
kilka plastrów wędliny
łyżka śmietany do zup (12% lub 18%)
litr bulionu
sól
pieprz
gałka muszkatołowa

Od porów odcinamy zielone, odstające liście, przecinamy pory na pół i dokładnie myjemy. Siekamy w półtalarki. Cebulę kroimy w kosteczkę. Razem z porami wrzucamy na rozgrzane masło klarowane i dusimy kilka minut aż się zeszklą. Przekładamy do garnka i zalewamy bulionem (ja skorzystałam z bulionetki Knorr - muszę przyznać, że w awaryjnych sytuacjach, jest to chyba najlepszy produkt). Gotujemy pod przykryciem około 10 minut. Dodajemy posiekany serek i mieszamy do jego rozpuszczenia. W małej filiżance w odrobinie ostudzonej zupy rozrabiamy śmietanę i dodajemy ją do garnka. Doprawiamy pieprzem, gałką muszkatołową. Ewentualnie szczyptą soli - mój bulion i serek topiony były na tyle słone, że nie musiałam już używać soli. 

Podajemy z mocno podsmażoną posiekaną wędlinką i świeżą natką pietruszki.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...