czwartek, 20 lutego 2014

Pasta z makreli na dwa sposoby

Rzadko jadamy makrelę - mnie odstraszają ości. Nie da się jednak ukryć, że makrela to bardzo zdrowa i pyszna ryba. Aby nieco urozmaicić kolację z makreli powstały dwie pasty kanapkowe. Nic tylko pokroić składniki, doprawić i wymieszać z majonezem, śmietaną, chrzanem czy jogurtem. Smacznego!



Pasta no.1

pół makreli
2 ogórki konserwowe
pieprz świeżo mielony
łyżeczka majonezu
łyżeczka śmietany lub jogurtu

Pasta no.2

pół makreli
odrobina startej skórki z cytryny
sok z cytryny
łyżeczka chrzanu
łyżka śmietany
natka pietruszki
pieprz świeżo mielony



poniedziałek, 17 lutego 2014

Galaretki drobiowe - a'la nóżki

Nie wszyscy są miłośnikami nóżek, ba, niektórzy nawet ich nie tkną! Ja nóżki uwielbiam, ale przyznam się, że typowych nóżek nie robię - wolę wersję bardziej dietetyczną - czyli "nóżki" drobiowe. Robi się je błyskawicznie, a jeśli przygotujemy od razu 6-8 kokilek, wystarczą na wieczorną kolację na kilka osób lub dla nas samych na kilka dni. 




Potrzebujemy:

2 nogi z kurczaka
1 marchew
1 małą pietruszkę
kawałek pora
zielony groszek
natka pietruszki
sól 
żelatynę 


Kurczaka obieramy ze skóry i wszelkich kawałków tłuszczu (tak robię zawsze, aby maksymalnie odchudzić dania z kurczaka), myjemy, zalewamy letnią wodą. Wrzucamy obraną marchew, pietruszkę, pora. Solimy i gotujemy około 20 minut. Po tym czasie mięso wyjmujemy i pozostawiamy do ostygnięcia. 

Przygotowujemy kokilki - na dnie układamy marchew, natkę, dodajemy odrobinę groszku - część zostawiamy na wierzch. Wywar z mięsa przecedzamy przez sitko (można pominąć, jeśli nie zależy nam na klarownym wywarze). Ostudzone mięso kroimy na drobne kawałki i wkładamy do kokilek. Dokładamy marchew i groszek. Ja użyłam jeszcze odrobinę pietruszki.



Przecedzony wywar zagotowujemy i zestawiamy z ognia - rozpuszczamy w nim żelatynę (w ilości odpowiedniej to informacji na opakowaniu). Zalewamy. Czekamy aż zalane wywarem kokilki wystygną i wstawiamy do lodówki na kilka godzin. Gotowe!  


niedziela, 16 lutego 2014

Karczma Polany - czyli Kościelisko po Kuchennych Rewolucjach

Recenzji wyjazdowych ciąg dalszy...Do Polan wracamy już trzeci raz. Nie zraziły mnie nawet coraz gorsze ostatnio opinie na Gastronautach. Mam wrażenie, że albo część komentujących chce prześcignąć Magdę Gessler w rzucaniu talerzami o podłogę albo jest to po prostu konkurencja.


Polany znajdują się w Kościelisku, w budynku Domu Ludowego ( vis a vis do dyspozycji klientów jest pokaźny parking ). To kolejna z porewolucyjnych restauracji, którą Magda Gessler trochę potrząsnęła...i chyba na dobre im wyszło! My przynajmniej doceniamy i zawsze będziemy wpadać na kilka sprawdzonych pozycji z karty. Tradycyjnie jest to rewelacyjna zupa borowikowa z całych kapeluszy - dla miłośników grzybów obowiązkowa! I najlepsza na Świecie tarta z buncem i bryndzą - do wyboru duża i mała - mała jest w zupełności wystarczając - danie z taką ilością serów jest bardzo sycące. Na przystawkę polecamy moskole - serwowane z masłem czosnkowym albo z buncem.





W minionym roku próbowałam pierogów z gęsiną - niczego sobie. W tym naszło mnie na baraninę w ziołach z kładzionymi kluskami - coś wspaniałego - mięsa dość sporo, dobrze doprawione i perfekcyjnie miękkie. Mąż wciąż pozostaje wierny tarcie z serami :)


Tegorocznym odkryciem okazał się także deser - lodowy torcik bezowy z malinami...nawet ja, niezbyt szalejąca za deserami, nie mogłam się oprzeć. 


Wszystko to w miłej atmosferze, przy kominku, przy góralskiej dyskretnie grającej muzyce... z widokiem na Giewont.








czwartek, 13 lutego 2014

Dobra Kasza Nasza - czyli nasze zakopiańskie ulubione miejsce na Ziemi



Krążyły już na tym blogu wieści, że uwielbiamy kaszę. Mąż od zawsze, ja odkąd trafiliśmy do najlepszej kaszowej restauracji w Polsce - miejsca o przewrotnej nazwie "Dobra Kasza Nasza", która zachwyca nie tylko pysznym jedzeniem, ale też ciepłem, wystrojem, klimatem i wspaniałą obsługą. Na próżno tu szukać krupówkowego góralskiego kiczu, skór baranich, ciupag i kelnerek w góralskich strojach. W zamian za to gra spokojna muzyka, nienarzucająca się atmosfera sprzyja spędzeniu przemiło wieczorów.



Pierwszy raz trafiliśmy do "Kaszy" rok temu, skończyło się na tym, że do końca pobytu w Zakopanem bywaliśmy tam codziennie, próbując coraz to ciekawszych pomysłów na kaszowe kombinacje. Mnie urzekła dozgonnie kasza z curry i oliwkami, męża kasza z boczkiem i śliwkami. Wspaniałe są też zupy, zapiekana ryba i desery - wśród nich najwspanialsze jabłka pod kruszonką z lodami - porcja wprowadzająca kubki smakowe w słodki błogostan. Restauracja w zasadzie cały czas jest pełna gości - do wyboru są wygodne, wysokie kanapy stwarzające gościom odrobinę intymności, stoliki, jak i wygodne fotele na środku sali, gdzie można w dobrym towarzystwie wypić niejedno piwo! Jak już przy piwie jesteśmy - od zeszłego roku (a może i wcześniej) istnieje promocja - do każdej kaszy z pieca można kupić piwo za jedyne 3,5zł - do wyboru Miłosław Pilsner lub Marcowe - i tu miłe zaskoczenie - wspaniałe piwa, zwłaszcza, że serwowane w odpowiednio niskiej temperaturze. Obsługę stanowią przesympatyczne dziewczyny, reagujące na każde skinienie - czas serwowania obiadu to zaledwie kilka minut.




 
Przejdźmy do karty - do wyboru mamy dwie przystawki - chleb ze smalcem lub zapiekane serki górskie z żurawiną. Karta zup nie jest zbyt długa, bo jest ich zaledwie kilka - ale są pyszne - szczególnie polecamy pomidorową z lanymi kluseczkami i kwaśnicę! Karta dań głównych składa się z trzech części: kasze z pieca, dania z kuchni i dania dla małych klientów. Meritum sprawy to oczywiście kasze - serwowane w nietypowy sposób, bo na drewnianej desce z miejscami na 2 talerze - na jednym znajdziemy kaszę, na drugiej surówkę (do wyboru są 4 rodzaje - można zamówić mix) oraz po środku w małej miseczce sos (czosnkowy, chrzanowy, barbeque). Sosy i rodzaj kaszy zawsze do wyboru, choć karta sugeruje najlepszy wybór. Wszystko gorące i .... niesamowicie smaczne! Wielkość porcji ogromna - jak na ceny oscylujące w okolicach 15-20zł są naprawdę wielkie!



Moja ulubiona kasza z kurczakiem curry i czarnymi oliwkami:


Skupiając uwagę na daniach z kuchni warto zauważyć, że jest ich zaledwie kilka, ale są tak dopracowane, że zamówienie któregokolwiek z nich gwarantuje otrzymanie talerza z czymś o niesamowitym smaku.

Ryba zapiekana z pomidorami i ziemniakami:


Żeberka zapiekane z gruszkami:


Polędwiczki w sosie podgrzybkowym:


Nie byle jaki kawałek ciasta domowego z owocami:


Mistrzowski deser w postaci jabłek pod kruszonką z lodami waniliowymi:


Pomidorowa z lanymi kluseczkami i kwaśnica z wędzonym żeberkiem:

Kasza z szynką i jajkiem sadzonym:


I z brokułami i kukurydzą:


To miejsce jest dla nas szczególne. W tym roku do niego wracamy i wracać będziemy dopóki będzie istniało. Wracają też nasi Rodzice, znajomi. W naszym rozumieniu "Kasza", to zakopiańskie miejsce kultowe, do którego mimo zmęczenia po całym dniu na stoku, mimo całych Krupówek do przejścia z naszej stałej kwatery i to pod górę!  - chce się iść, by zjeść i odpocząć!









Na sam koniec - dziękujemy Kaszy za gościnę przez miniony tydzień, szczególnie wszystkim kelnerkom za wspaniałą obsługę ( pozdrawiamy naszą ulubioną Panią blondynkę - ci maniacy od rezerwowania 4 stolika pod oknem i okupowania kanapy pod drewnianą ścianą ;) ). Odwiedzamy Was jeszcze jutro na pożegnanie! A wszystkich, którzy wybierają się lub wybierać się będą w okolice Tatr, odsyłamy na Krupówki 48!

wtorek, 11 lutego 2014

Śledź pod pierzynką

Mój ulubiony sposób na śledzie. Najbardziej w nim smakuje oczywiście majonezowo-serowa pierzynka. Danie to wymaga jedynie ugotowania trzech składników, pokrojenia lub starcia wszystkiego i ułożenia na zasadzie sałatki warstwowej - najlepiej w szklanym naczyniu o pionowych ściankach - świetnie wówczas wyeksponujemy kolory sałatki. W tradycyjnym śledziu pod pierzynką - tak zwanej szubie - pojawiają się czerwone buraczki - ja je pomijam, ze względu na to, że sokiem, który wydzielają, psują efekt wizualny. Nie polecam również mieszania majonezu z jogurtem, który odda wodę i zepsuje smak sałatki.  



Składniki:

śledzie
cebula
ogórek kiszony
marchew
ziemniak
jajko
jabłko
ser żółty
majonez

(Ilość szacujemy zgodnie z wielkością swojego naczynia - każdy składnik ma stanowić jedną warstewkę. Polecam ograniczyć do minimum cebulkę oraz jeśli mamy bardzo kwaśne ogórki - zastąpić je konserwowymi.)

Śledzie kroimy w kostkę, cebulkę również - dodatkowo przelewamy ją wrzątkiem, aby straciła na ostrości. Śledzie układamy na dnie naczynia, na nich cebulkę. Marchew, ziemniaki i jajka gotujemy. Ogórki kroimy w kosteczkę układamy na cebulce. Jako kolejne warstwy ścieramy na grubej tarce kolejno marchew, ziemniaki i jajka ( te można również posiekać zamiast ścierać ), ścieramy jabłko i na sam wierzch ser żółty. Smarujemy majonezem. Pośrednie warstwy również można dla smaku bardzo delikatnie posmarować majonezem - ja tę procedurę pomijam, aby nie podnosić niepotrzebnie kaloryczności dania. Sałatkę nakładamy najlepiej dużą łyżką, nabierając od samego dnia - tak, aby każdy gość dostał wszystkie składniki. 

piątek, 7 lutego 2014

Szybkie ciasto z nietypowymi owocami

Co roku po Wigilijnym kompocie zostaje cały garnek suszonych owoców. Już rok temu wpadliśmy z Mężem na pomysł, żeby owoce zblendować i zamrozić! Poprzednio, zjedzone zostały ze śmietaną, a dziś wpadłam na pomysł, żeby dodać je do ciasta, do mojego starego sprawdzonego ciasta z przepisu na proste ciasto z rabarbarem z bloga Doroty. Ciasto idealnie sprawdzi się na jutrzejszy wyjazd w góry :) 



Składniki: 

2 szklanki mąki
3 jajka
kostka margaryny lub masła
łyżeczka proszku do pieczenia
pół szklanki cukru
owoce 
opcjonalnie cukier brązowy



Masło rozpuszczamy z cukrem w rondelku i chłodzimy. Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy proszek do pieczenia i żółtka - miksujemy z wystudzoną masą z rondelka. Białka ubijamy na pianę, delikatnie mieszamy ze zmiksowaną masą. Przelewamy do tortownicy wysmarowanej tłuszczem. Na wierzchu układamy dowolne owoce - u mnie masę z owoców z wigilijnego kompotu. Posypujemy brązowym cukrem.

Pieczemy 45 minut w 180C. 

Smacznego!


wtorek, 4 lutego 2014

Rosół

W dzieciństwie nie przepadałam za rosołem - ot, taka woda z kluskami. Jak to jednak w życiu kulinarnym człowieka bywa, gdy czegoś długo, długo nie mamy, nagle nabieramy na to chęci. Podobnie było u mnie. Nie mogę nie wspomnieć o wspaniałym rosole, który znalazł się na rodzinnym stole w drugi dzień Świąt - jednak to mi nie wystarczyło - na pierwszy noworoczny niedzielny obiad, żeby choć raz tradycji w naszym domu stało się za dość - pojawił się u nas proszę Państwa ROSÓŁ! Przyznam, że mój pierwszy rosół w życiu...i będę nieskromna - wyszedł wspaniały.


Składniki: 

2 udka z kurczaka ( obrane ze skóry ) 
3 marchewki
2 pietruszki
kawałek selera
2 cebule
2 listki laurowe
4-5 ziarenek ziela angielskiego
kilka ziarenek pieprzu 

makaron ( użyłam gotowego makaronu - następnym razem jednak przygotuję prawdziwy domowy, którego ten sklepowy kompletnie nie przypomina i którego nie lubię )
natka pietruszki

Udka obieramy ze skóry ( w przypadku, jeśli nie przeszkadza komuś nadmiar tłuszczu - skórę zostawiamy ). Umieszczamy w garnku razem z obranymi warzywami. Dodajemy listek laurowy, ziele, pieprz i "przypalone" połówki cebuli ( można przypalić ją na płytce żeliwnej, jeśli ktoś posiada ją ze starej kuchenki, lub trzymając nadzianą na widelcu, przekrojoną stroną nad ogniem ). Całość zagotowujemy ( BEZ SOLI! ). Gdy na wierzchu zaczną pojawiać się "szumowiny" - zbieramy je, zmniejszamy ogień do minimum i gotujemy około 2 godzin. Pod koniec doprawiając solą do smaku. Gotowy rosół przecedzamy - jeśli chcemy, aby był bardzo klarowny - robimy to przez gazę. Podajemy z makaronem, marchewką z wywaru pokrojoną w plasterki oraz posiekaną natką pietruszki. 

Chyba nie muszę wspominać, ze rosół to zupa, która świetnie rozgrzewa, według starych tradycji ma właściwości lecznicze, a na dodatek - świetnie działa na kaca ;)  

sobota, 1 lutego 2014

Hamburgery Okrasy

Zastanawiałam się czy pójść w klasykę, czy wypróbować coś nowego. Długo nie musiałam myśleć - zwykłego hamburgera można zjeść wszędzie ( nie jadamy, ale jak smakują wie każdy ) - zatem w domu można poeksperymentować. Po raz kolejny nie zawiodłam się na przepisach, które są cotygodniowym dodatkiem do promocji Lidl'a. Okrasa zaszalał, a ja razem z nim. Wyszło z tego apetyczne coś - co w zasadzie nawet z wyglądu do końca nie przypomina hamburgera - ale szczerze polecam Wam wypróbować! 



Nietypowość to przede wszystkim bułka - a w zasadzie jej brak! Zastąpiona została placuszkami a'la pita wypieczonymi na patelni grillowej z gotowej mieszanki chlebowej. Rozwiązanie to nie dość, że proste, to na dodatek można zastosować do wielu innych dań - ja takie chlebki uwielbiam. Kolejną ciekawostką przepisu są dodatki do mięsa - między innymi masło orzechowe!! Ponadto przyprawy, a wśród nich mój ukochany cynamon - ten hamburger naprawdę smakuje inaczej. Uwieńczeniem całości jest sos z pieczonej papryki - podchodziłam do niego najeżona, nieco sceptycznie, a okazało się, że jest wisienką na torcie dla całego dania. 

Jeśli zatem nie macie pomysłu na sobotni podwieczorek, czy niedzielny obiad - to do dzieła! 

Przepis znajdziecie na stronie Kuchnia Lidla : Hamburgery Okrasy

Moje uwagi - przygotowałam danie z połowy porcji - dla dwóch osób w zupełności wystarczy ( wręcz damska część konsumujących, podzieli się z tą męską). Nie przyrządziłam masła z czosnkiem do smarowania chlebków - wydaje mi się, że mięso "oddaje" podczas grillowania wystarczająco dużo tłuszczu, który później znajdzie się na chlebkach (ja jak zwykle starając się odchudzić danie, każdy z hamburgerów odsączyłam z niego na ręczniku papierowym). Jogurt grecki w sosie paprykowym można zastąpić jogurtem naturalnym.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...