niedziela, 19 października 2014

Niedzielny obiad w Grecji?

Dzisiejszy dzień na pewno nie dał pamiętać o tym, że mamy jesień. Dwadzieścia stopni za oknem, ciepłe słońce...lato w pełni...No okej...popłynęłam z tym latem :) Co nie zmienia faktu, że było pięknie! Skoro zatem lato za oknem, to czemu nie na talerzu? Jeśli lato, słońce - to czemu nie słoneczna Grecja? Jeśli Grecja to łódzka Kamari przy Piotrkowskiej. Już na wstępnie powiem, że według mnie był to strzał w 10.

Restauracja mieści się przy Piotrkowskiej 122. Duże wnętrze, kilkanaście stolików, sympatyczne greckie klimaty - czyli niezobowiązująca biel i błękit. W tle przyjemna muzyka. Restauracja chwilami bez ani jednego pustego stolika - to już wróżyło sukces, którego byłam w zasadzie pewna, bo miejsce polecili nam wcześniej zadowoleni znajomi.


Karta co prawda trochę długa, ale za to pełna ciekawych dań w całkiem przyzwoitych cenach. Do wyboru mamy zupy, dania typowo greckie tradycyjne - musaka, stifado, makarony, dania z grilla, owoce morza ( w tym na przykład dla miłośników jest ośmiornica lub homar). Po złożeniu zamówienia czas oczekiwania zajęły nam chlebki w ziołach podane z tzatzykami.



Dolmades - czyli ryż zawinięty w liście winogron podany na ciepło z sosem

Tomatosupa - starogrecka zupa pomidorowa podana z kluseczkami i jogurtem greckim - poprawny, smaczny krem pomidorowy - w sumie chyba podałabym go bez kluseczek lub z innym rodzajem makaronu - w tym przypadku były to małe rureczki

Lahanikosupa - zupa z cukinii, bakłażana, świeżych ziemniaków i pomidorów - absolutnie rewelacyjna, świetnie wydobyte smaki warzyw - co ważne - warzywa nie były rozgotowane, zupa przyjemnie pikantna *(bardzo delikatny stopień pikantności).

Papuciaki - opiekany bakłażan z mięsem mielonym i pomidorami, zapieczony pod beszamelem - bardzo smaczne - chyba pogodzę się z bakłażanem i zacznę go częściej wykorzystywać w kuchni...

Specjał talerz Kamari - mix stifado, musaki, briam, giemistes - bardzo dobry wybór! Pozwala posmakować wszystkiego po trochu - dla mnie numerem jeden było stifado przygotowywane na białym winie - rewelacja. Musaka - poprawna, ale nie powaliła nas na nogi.

Pastycjo - makaron zapiekany z mięsem mielonym, pomidorami, zapieczony pod beszamelem - danie uznane zostało przez znajomą za bardzo sycące, zatem zniknęło jedynie do połowy :) Porcja ogromniasta :)


Co do potraw, w zasadzie brakuje nam uwag - wszystko było świeże, ciepłe, smaczne. Jedyny mały minus to obsługa, która choć przesympatyczna i kompetentna, nie do końca "ogarniała" sytuację - talerze po zupie leżały przed nami puste chyba piętnaście minut. Gdy my kończyliśmy przystawki i zupy, stolik obok, który został zajęty razem z naszym, dostawał już deser - w zasadzie co chwilę ktoś im służył pomocą. Nam kelner przyniósł dania główne zapominając wcześniej sprzątnąć talerzy po przystawkach - zrodziło to chwilę konsternacji :) Nie mniej jednak, uznaję to za "zły dzień obsługi" - nigdzie nam się nie spieszyło, dobrze nam się rozmawiało, dania były pokaźne i sycące, więc i chwile oczekiwania były wskazane. 

Chętnie tam wrócimy! Ja na stifado, a mąż zapewne na jakiś deser, na który dziś zabrakło miejsca :)

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...