sobota, 3 maja 2014

Dom Bawarski

Kolejnym przystankiem w mojej kulinarnej podróży po TVN’owym kulinarnym Śląsku był Dom Bawarski w Tychach – miejsce bardzo udanej, zdaniem Magdy Gessler, rewolucji, przywoływane zresztą w odcinku o wspominanym wcześniej Bufecie Rulandia.


Restauracja znajduję się w domku na obrzeżach miasta, w miejscu do którego nigdy byście nie dotarli bez wyraźnego polecenia lub bardzo dobrej reklamy, do tego Google źle wskazuje adres. Parkujemy na ostatnim wolnym miejscu i wchodzimy do środka. Wnętrze przypomina niemiecki Gasthaus, jest ciepłe i przyjemne. 




Siadamy przy pierwszym napotkanym stoliku, z dala od pozostałych, dość licznych gości. Po dłuższej chwili oczekiwania pojawia się kelnerka i proponuje zupę, dwa drugie dania lub menu degustacyjne za 35zł. Ponieważ decydujemy się na menu, zostajemy zaproszeni do innego stolika, już nakrytego sporą ilością zastawy.




Na początek napoje: małe piwo i termos z herbatą z bazylii, po chwili koszyk z chlebem i miseczki z masłem ziołowym i chrzanem, a do miseczek stojących przed nami ubrana w tradycyjny niemiecki strój kelnerka nakłada sałatkę o intensywnym lekko ostrym smaku.






Po około 10 minutowej przerwie dostajemy zupę ogórkową, niewielka miseczka i niewiele ziemniaków, gdybym zamówił samą zupę może bym narzekał, ale wiem że do zjedzenia jeszcze kilka potraw wiec w sumie pozytywnie. Następny w kolejce był ciepły pasztecik polany konfiturą z żurawiny, po nim makaron w delikatnym sosie z kawałkami kurczaka, ta pozycja nie wzbudziła mojego zachwytu. Kolejne 10-15 minut i kelnerki zaczynają podawać danie główne (dzisiaj do wyboru była golonka i pieczeń w sosie śliwkowym – my wybraliśmy pieczeń). Dostajemy 2 półmiski na jednym 4 plastry mięsa w sosie ze sporą ilością śliwek, na drugim kluski śląskie ze skwarkami. Mięso jest miękkie i dobrze komponuje się z sosem, klusek mogło by być więcej.
Na koniec na największym ze stojących na stole talerzu ląduje, do wyboru, niewielki kawałek szarlotki lub ciasta makowego. Jako wielki wielbiciel słodkiego, pod pretekstem tego że nie wziąłem piwa wynegocjowałem z kelnerką po kawałku obu. Ciasto z makiem (dla mnie makowiec to rolada z ciasta drożdżowego) było aromatyczne ale masa makowa mocno słodka, szarlotka smaczna ale bez szału.



 Po deserze stwierdzamy że upłynęło ponad 1,5 godziny, dla nas tempo podawania było bardzo fajne, jednak dobrze by było, gdyby kelnerka mówiła ile trwa posiłek, bo nie zawsze ma się możliwość siedzieć przy obiedzie 2 godziny. Wyszliśmy najedzeni, ale nie przejedzeni i zadowoleni, że mogliśmy spróbować tylu potraw.

1 komentarz:

  1. Marysia, napisz, że mąż recenzował bo przez chwilę myślałam, że płeć zmieniłaś ;-)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...