wtorek, 16 września 2014

"Spółdzielnia" - czyli ekipa testowa w łódzkim Off Piotrkowska

Po wakacyjnej przerwie, z naszą ekipą testową wyruszyliśmy do łódzkiego OFF Piotrkowska - miejsca, które wszystkim polecam ze względu na szczególny klimat. Warto przy okazji wspomnieć, że OFF startuje w tym roku w konkursie National Geographic na 7 Nowych Cudów Polski. OFF Piotrkowska to swoiste połączenie zakątku dla ludzi kreatywnych, związanych ze sztuką, muzyką, modą oraz miejsca, gdzie można w tygodniu zjeść lunch lub w weekend spędzić miły wieczór z przyjaciółmi w jednej z obecnych tam knajpek. Moje serce w OFF'ie należy zdecydowanie do Drukarni, jednak tym razem postanowiliśmy wziąć na tapetę Spółdzielnię - która ostatnio bardzo często gości na językach łodzian.

Spółdzielnia, jak sama nazwa wskazuje, nawiązuje stylistyką do rzadko już spotykanych sklepów Społem (choć jeszcze się zdarzają takie perełki w niezmienionym do dziś klimacie). Tutaj w zasadzie brak uwag - miejsce idealnie wpasowuje się w styl OFF'u, przyciąga prostym, charakterystycznym logo, wnętrzem, sympatycznym, sporym ogródkiem pełnym ludzi. Frekwencja w sumie wskazywałaby na to, że warto tu zajrzeć, napić się czegoś, coś zjeść - ale czy tak jest na pewno? 

Hmmm...z chwaleniem i opisywaniem moich ciekawych doświadczeń kulinarnych nie mam problemu. Fakt krytyki wymaga jednak chwili zastanowienia.

Ale zacznijmy. Wszyscy zgodnie mieliśmy ochotę na pyszne, ostatnio modne - a co wskazywałoby na dobrą jakość - hamburgery. Postanowiliśmy jednak na początek zaostrzyć apetyt i przegryźć jakąś przystawkę. Po kilkunastu minutach zatem na stoliku pojawiły się:

Przystawki - Buffalo Wings - OK - bardzo smaczne i poprawne. Bez uwag - miły dodatek w postaci marchewek i cykorii +sos. Krewetki w cieście - sztuk cztery... 12 zł - w sumie spodziewaliśmy się 4 krewetek przynajmniej wielkości okazałych tigerów, a tutaj naszym oczom ukazały się 4 prawie krewetki koktajlowe w cieście ( ciasto opisane jako tempura, na pewną takowym nie jest - do poprawki!). Sałaty w przystawkach poprawne. Gorzej z sosami - sos dodawany do krewetek i Buffalo bardzo przeciętny - czyżby był "gotowcem" (na to wygląda). Naprawdę smaczniej i pewnie taniej byłoby przygotować sos z jogurtu, śmietany, czosnku i koperku... plus szczypta soli - smacznie i gotowe od ręki - chyba taniej niż gotowiec. Bruschetta? bardzo przeciętna - powinna być podana na chrupiącej, rumianej, ciepłej grzance, a podana jest na kawałku zimnego pieczywa... 






Po w zasadzie braku zachwytu nad przystawkami nie mogliśmy doczekać się dania głównego, które pojawiło się prawie zanim zdążyliśmy skończyć przystawki.

Hamburgery - w zasadzie aż nie chce się o nich pisać - hamburgery były OGROMNYM rozczarowaniem - a wpadliśmy do Spółdzielni przecież właśnie dla nich! Bułka - wydaje się nieporozumieniem jeśli chodzi o serwowanie hamburgerów - pieczywo smakuje jak słodka bułka - drożdżówka. Wołowina - sucha, zimna. I sedno - chyba nie warto zamawiać innej wersji hamburgera niż klasyk, bo wszystkie wyglądają tak samo. W cheeseburgerze trzeba było się doszukiwać sera - był to jeden, malutki plasterek - podobnie w hamburgerze Spółdzielnia, gdzie kusi w menu gorgonzola. W rzeczywistości gorgonzoli niemal BRAK (doszukałam się czegoś co przypominało odrobinę gorgonzoli, jakby ktoś posmarował wołowinę łyżeczką (! - dosłownie taka ilość) rozpuszczonego sera - jednak miałam wrażenie, że to nie gorgonzola, a zwykły Lazur... . Hamburgerom w Spółdzielni mówimy absolutnie NIE! Zwłaszcza za tę cenę...(20-27zł).




(jak widzicie hamburger nie wyglądał apetycznie i tak też nie smakował...)
 

Plus Spółdzielnia dostaje za serwowany Cydr Dobroński - 16 zł za butelkę. 





Podsumowując? Polecamy jedynie dla klimatu, na piwo, aby spędzić miło czas ze znajomymi. Kuchnia do poprawki. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...