niedziela, 13 kwietnia 2014

el Fuego, moje el Fuego...

Dzisiejsza spontaniczna wizyta w naszej ukochanej podłódzkiej restauracji, niech będzie zapowiedzią większej recenzji, do której zbieram się już od roku...
 

Miejsce absolutnie magiczne, ciepłe, przepełnione pozytywną energią Pani Marzeny - Właścicielki - która wkłada całe swoje serce, aby goście poczuli nie tylko głębię smaku potraw (tutaj ukłony w kierunku Pana Grzesia - Szefa Kuchni), ale też...poczuli wyjątkowość miejsca. Choć pewnie nie każdemu jest to pisane - miejsce moim zdaniem jest dla tych, którzy w sposób szczególny cenią estetykę, szczegóły i dopracowanie...dopasowanie absolutnie wszystkiego. Swoistą harmonię szyku, klasy i dobrego smaku.

Dzisiejszy głód zaciągnął nas na szybki obiad...więc zrobimy Wam przedsmak tego, czego można doznać w el Fuego - makarony! Dziś padło po raz kolejny na makaron z szynką szwarcwaldzką z dodatkiem prażonej dyni, słonecznika i oliwy czosnkowej. Po raz pierwszy przetestowałam tagiatelle z pieczonym łososiem...z nutą imbiru i sosem śmietanowym - uwierzcie mi, że pierwszy raz, kazałam Mężowi oddać po zamianie z powrotem moje danie - łososiowe tagiatelle było genialne!! 

Czekadełko (choć ta nazwa mi tu kompletnie nie pasuje) - czyli pasztet i chleb autorstwa Szefa Kuchni.




Z ręką na sercu polecam...i zapowiadam kolejna fotorelację, w tym również tę z naszego weselnego przyjęcia. 
 
el Fuego
Rąbień k/Łodzi
ul. Pańska 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...