środa, 24 września 2014

Pan Kejk - nowa naleśnikarnia - Manufaktura Łódź

Pan Kejk to jedno z nowszych miejsc na gastronomicznej mapie Manufaktury. Nowa naleśnikarnia zastąpiła słabo uczęszczany (przynajmniej z mojego punktu widzenia) Browar de Brasil. Miejsce zmieniło się bardzo, ściany stały się białe, wprowadzono modny, popularny fabryczno-surowy design. Centrum pierwszego poziomu restauracji stała się otwarta kuchnia, gdzie na naszych oczach, jak w znanym wszystkim łodzianom Manekinie, powstają naleśniki i pancakes'y.





Do wyboru mamy całą paletę naleśników na słodko i na "nie słodko". Są także zupy i sałatki oraz placki ziemniaczane.


Pora obiadowa, spory głód i perspektywa całego popołudnia spędzonego na konferencji sprawiły, że skusiłyśmy się, razem z moją współtowarzyszką doktoranckiej doli i niedoli, na: 

Zupę krem z selera z dodatkiem boczku - smacznie, dobrze doprawiona, z idealnie wysmażonym boczkiem.


Ja skusiłam się na zupę z kukurydzy - była zupełnie inna, bardziej delikatna w smaku niż selerowa, ale równie smaczna - przyznam, że ja pokusiłabym się o przetarcie jej przez sito, aby uzyskać aksamitny krem bez łupinek - ale nie bądźmy drobiazgowi ;) Jak dla mnie i tak była pyszna!
Daniem głównym nie mogły nie być - naleśniki! (na pankaces'y przyjdzie czas) 


Wszystkie naleśniki serwowane są w postaci kwadratowej koperty wypełnionej farszem i zapieczonej. Do wybory mamy sosy - my wybrałyśmy majonezowo-cytrynowy (super!). Dodatkowo na talerzu dostajemy słupki marynowanego selera naciowego i marchewki - idealne! Przyznam szczerze, że chyba polubię selera naciowego, muszę tylko odkryć sekret takiej marynaty ;) niestety Pani kelnerka nie zdradziła nam czym są owe dodatki traktowane (a może po prostu nie wiedziała ? ;) ). 

 
Ciężko zdecydować się na konkretną pozycję z menu - wśród samych wytrawnych naleśników, do wyboru mamy 25 wersji... ja wybrałam pierwszy w kolejce z długiej listy tych, na myśl których dostawałam ślinotoku - śródziemnomorski z krewetkami, porem i serem (w sumie nie bardzo wiem, gdzie tu jego śródziemnomorskość, ale to szczegół). Moja towarzyszka wybrała wersję tajską z krewetkami, porem, mleczkiem kokosowym, cukinią i pędami bambusa.  Ciężko przyczepić się do czegokolwiek*... oba dania były równie smaczne i sprawiły, że do szczęścia zabrakło nam tylko leżanek, zimnego piwa i masażysty :) Błogość!


*Był tylko jeden malutki minus całej wyprawy, ale ponieważ nie należę do osób, które rozsiewają gromy przy pierwszej lepszej wpadce, to napiszę to najmniejszą możliwą czcionką. W moim naleśniku znalazłam całkiem spory, ostry skrawek jakiegoś plastiku - prawdopodobnie opakowania. Na koniec konsumpcji zwróciłam z uśmiechem uwagę obsłudze, że powinni bardziej uważać na to, co wrzucają na naleśnik :) Nie ukrywam, że spodziewałam się chociaż małego rabatu po takiej "wpadce" (w wielu restauracjach podejrzewam, że całe danie byłoby gratis), jednak musiałam zadowolić się jedynie przeprosinami. W sumie - młoda kadra, może potraktowali mnie jako niegroźnego konsumenta - i faktycznie - pozdrawiam ekipę serdecznie - sanepidu nasyłać na pewno nie zamierzam, zwłaszcza, że lokal wygląda bardzo czysto :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...