Piwnica Łódzka to miejsce, do którego wybierałam się już dawno. I dotrzeć, jak to w życiu bywa, nie mogłam. W miniony weekend w końcu nadrobiłam zaległości - i szczerze mówiąc - żałuję, że tak późno. Za łódzkimi smakami zatęskniłam już po przeczytaniu "Lornety z meduzą" czy też "Fifki i żulika". Tak mało wokół nas zostało kuchni łódzkiej...coraz mniej zalewajki, coraz mniej prażoków...choć to takie typowe łódzkie potrawy, to mi w pamięci zapadły zupełnie inne smaki. Nie zapomnę, gdy w latach '90 przyjeżdżając z rodzicami do Łodzi, nie mogliśmy ominąć Centralu, sklepu Społem (który o dziwo do dziś wygląda całkiem podobnie!)...We wspomnianym Centralu obowiazkowo kupowaliśmy kaszankę, pumpernikiel i maślankę owocową (taką naprawdę owocową, smaczną, bez sztucznych dodatków). Ehhh to były czasy :) Ale wróćmy do Piwnicy...
Piwnica Łódzka mieszcząca się przy Sienkiewicza, to kameralne, klimatyczne i spokojne wnętrze, gdzie nie tylko dobrze zjemy, ale też odpoczniemy od miejskiego zgiełku. Niech Was nie zrazi ta "piwnica" - miejsce naprawdę jest przesympatyczne. Podobnie jak obsługa.
W menu znajdziemy kilka klasyków restauracyjnych, ale przede wszystkim łódzkie przysmaki - zalewajkę, prażoki, knedle, lepioszka, śledzie pod różną postacią i zupę rakową!! (PRAWDZIWY EWENEMENT!). Nie zabrakło też czerniny ( choć polemizowałabym z jej łódzkością - jako rodowita kujawianka, będę bronić praw do czerniny ;) ). Ceny i porcje bardzo przystępne.
Jako miłośniczka śledzi - nie mogłam przejść obojętnie obok zupy śledziowej. Po kilku minutach oczekiwania moim oczom ukazała się całkiem spora porcja zupy...śledziowej...z cebulką i pysznymi ziemniakami. Smak boski! (no może pomarudziłabym nad słonością śledzi, które można by lekko wymoczyć jednak...) ;) Ale to nie zmienia faktu, że zupa - pyszna! (Panie Sebastianie - ukłony!)
Na mężowej połowie stołu (choć kto nas zna ten wie, że stół i talerze są wspólne) - zagościła babka ziemniaczana z sosem grzybowym - tu podobnie jak w przypadku czerniny kłóciłabym się z regionalizacją dania, ale co mi tam...liczy się smak! Babka - bardzo delikatna, czysto ziemniaczana, w przeciwieństwie do babki z kresów. Jednak wspaniale całości smaku dopełnił sos grzybowy. Nie dajcie się zmylić zdjęciom - porcję są naprawdę adekwatne do ceny i tego co nasze brzuszki potrafią :)
Jako danie główne wybrałam pierogi z gęsiną - wyśmienite, pełne farszu pierogi o cienkim cieście, z dodatkiem słodkich wiśni w syropie - w pełni spełniły moje wymagania. I do tego truskawki zimą...:) Można poczuć wiosnę.
Prażoki - tego dania chyba nie trzeba reklamować za nadto - porcja i wartość energetyczna zdecydowanie męska, za to kapusta zasmażana...proszę ściągnąć mnie na ziemię, bo odleciałam w niebiosa! Coś wspaniałego! Brawa!
Na deser, jak się możecie domyślać, odważył się tylko mój mąż - lody z dodatkiem sera koziego - nie powaliły - ale były bardzo smaczne. Wszystkie dodatki zostały dobrane bardzo staranie...może poza ceną - 19zł za jedną gałkę lodów, nawet jeśli reklamowanych hasłem "ser kozi", wydało się wygórowaną ceną. Ale to oferta Walentynkowa - w takiej można wszystko (wybaczyć) ;)
Do Piwnicy wrócę na pewno - chociażby na rakową - którą nie wiem jakim cudem, przeoczyłam, czy tez na czerninę. Uwielbiam testować czerninę w innym wydaniu, niż ta domowa mojej mamy. Knedle serwowane na stoliku obok - również przykuły moją uwagę.
Krótko mówiąc Piwnica Łódzka, to na pewno miejsce, które warto polecić na łódzkiej kulinarnej mapie. Szczególne gratulacje za pomysły i smaki dla Szefa Kuchni - Sebastiana Spychały - dziękujemy!!
To już druga recenzja tej restauracji, jaką czytam w ostatnim czasie. Chyba muszę się tam wybrać przy najbliższej okazji, bo uwielbiam takie smaki. Bardzo fajna recenzja.
OdpowiedzUsuń