Tego się nie spodziewałam...czego? że w moim ukochanym el Fuego zagoszczą Kuchenne Rewolucje. A zagościły! (emisja odcinka już w najbliższy czwartek 10.12.2015 - finał sezonu).
Kuchnia el Fuego to od zawsze mistrzostwo - dla mnie idealna, dopracowana, nieco wykwintna, po prostu smaczna. To miejsce nigdy nas nie zawiodło smakiem (nie zawiodło też pod innymi względami). Rewolucji w kuchni el Fuego zatem mówię - nie :) ...ale o tym za chwilę. Jest jeden aspekt, który moim zdaniem wymagał rewolucji - fakt, że to restauracja położona na uboczu, gdzie ciężko dotrzeć, gdzie niewielu bywa...popularności na pewno nie można mu zazdrościć...Piotrkowska to to nie jest...o OFF'ie nie wspomnę (tam by się przydały rewolucje kuchenne... bo miejscówka idealna, a nie każdy to docenia). Może zatem rewolucja wizerunku, który zachęci głodnego klienta do wizyty to strzał w dziesiątkę i gra warta poświeceń?
Co się wydarzy w jutrzejszym odcinku - zobaczymy. W każdym razie my już swoje wiemy - niedzielny obiad w Kolorowych Garach - zaliczony... poniżej mała relacja.
Do nowego el Fuego, czyli już Kolorowych Garów wybieraliśmy się od tygodni...w zasadzie od kiedy dowiedziałam się, że zagościła tam słynna restauratorka. Nie było nam po drodze, ale w końcu udało się spędzić tam miłe niedzielne popołudnie w doborowym towarzystwie moich Teściów.
To czego najbardziej się obawiałam to zmiana wystroju. Dotychczas miejsce to w pełni godziło się z moimi gustami - choć wystrój odbiegał od współczesnej nowoczesności, którą lubię. Jednak styl w jakim było urządzone i serce włożone ze strony Właścicielki (pani Marzeny) zasługiwały na ogromny plus. Rewolucje często mają to do siebie, że zmiany we wnętrzach rozumie w zasadzie tylko artystyczna dusza Magdy Gessler. Pierwsze zdjęcia porewolucyjnych Garów wzbudzały wątpliwości...jednak wizyta w zasadzie je rozwiała. Kolorowe dodatki, delikatne zmiany dekoracji ścian...nie okazały się tak drastyczne jak można by się tego spodziewać. Co do samej nazwy - nie mam zdania. Dla mnie to zawsze będzie moje el Fuego :) ale Gary też są ok! ;) (a zwłaszcza zupa w nich podana!)
Przejdźmy do sedna - jedzonko. Mimo tego, że od maja jestem na konkretnej diecie - dla tego "wyjścia" zrobiłam wyjątek - i nie żałuję!! Ba...nie darowałabym sobie tego, gdybym nie spróbowała.
Karta została okrojona w nieznacznym stopniu - jest z czego wybierać. Są dania zaproponowane przez Magdę Gessler, dania proponowane przez restaurację, małe menu dla najmłodszych. Jedno jest pewne - nie wyjdziecie stamtąd ani głodni ani "spłukani", porcje od zawsze były właściwe, a na pewno zmianom uległy ceny (widział ktoś gdzieś pół kaczki z dodatkami za 35zł? - porcja spokojnie dla 2 osób!!!! - ja nie...).
Na pierwszy ogień - coś co nas intrygowało najbardziej - śledź na pierniku z krajanką orzechowo-kaparową. REWELACJA (nie mylić z rewolucją - bo śledzie to według mnie od dawna była domena tego miejsca). Piernik ze śledziem komponuje się świetnie...a smak podkreśla fajny kaparowy dodatek.
W tytułowych garach serwowane są zupy. Zamawiając samą zupę dla dwóch osób dostaje się ogromny garnek zupy, którym spokojnie wyżywić by można jeszcze jednego dodatkowego głodomora. U nas zagościła grzybowa z kaszą - wcześniej nie próbowałam dodawać kaszy do mojej ulubionej grzybowej, ale teraz już wiem, że ma to ręce i nogi - i smakuje wybornie!
W naszym zamówieniu nie mogło zabraknąć polików wołowych, które Kolorowe Gary serwują z kaszą i buraczkami (porcja za 29zł). Bardzo poprawne, choć ja zrezygnowałabym z sosu chrzanowego, który przyćmiewa smak delikatnego mięsa z polików.
Mąż, jak to mąż, zdecydował się na dorsza w sosie greckim - nieco pikantnego, serwowanego z ziemniakami.
Ale to co wyżej...to mały pikuś... Na największe pochwały i ukłony zasługuje kaczka dziwaczka - czyli wspomniana już wyżej faszerowana połowa kaczki serwowana z kluseczkami i buraczkami. Słowo daję - jak żyję, tak genialnej kaczki nie jadłam!
Z niecierpliwością czekam na jutrzejsze Kuchenne Rewolucje - choć wyłącznie z czystej ciekawości, bo zdaję sobie sprawę z faktu, że to reżyserowany spektakl, którego wymowę trzeba dzielić przez dwa...a może i czasami przez cztery. Jeśli macie wątpliwości, czy warto zjeść coś w Kolorowych Garach, to mam nadzieję, że je rozwiałam. Polecam! Kolorowym Garom życzymy wszystkiego dobrego na "nowej drodze życia" ściskając przy okazji mocno kciuki za sukces!